14.06.2006 :: 23:05
Miłość nie zna granic... Irmina przyszła do pracy. Robi to od roku, kiedy znowu wruciła do swego rodzinnego miasta. Ta trzydziestoletnia kobieta przeżyła dwa lata emu prawdziwa tragedię. Na tydzień przed ślubem zginą Paweł- jej ukochany, przyjaciel, narzyczony. Dlatego wyjechała - chciała wrucic od bólu, od tego ciągłego chodzenia pod to drzewo, chodź niewinne temu co się stało, to jednak zabiło jej umiłowanego. Około południa do pracy przeszedł goniec z pięknym bukietem kwiatów. Trafił tuz sekretariatu, gdzie zapytał o wysoka Pania Irmine z działo sprzedaży. Gdy wszedł do bióra, odrazu ją rozpoznał z opisu nadawcy przesyłki, wynikało jednak ze adresantka ma sto osięmdziesiąt dwa centymetrów wzrostu. no i oczywiscie ze ma na imie Irmina. Podszedł do zaskoczonej Pani i wręczył jej kwiaty... -Oto bilecik dla grogiej Pani -Dziekuje odparła Irmina Ale gdy otworzyła koperte z bilecikiem usiadła z wrażenia -O Boże! łzy cisneły ją z przerażenia, z zaskoczenia i nieśmiałej radości. Bilecik był bowiem krótkim leścikiem. Czytała goz niedowowierzeniem do konca dnai pracy.